Dziennik wyprawy Sajany 2002

05.08.2002 poniedziałek

Rano okazało się że prawie wszyscy mają koce, albo śpią w śpiworach (ja pod prześcieradłem). Podobno już poprzednia noc była zimna ale ja pod wpływem odpowiedniej dawki nic nie czułem. Zimno to jedno co nie dawało mi spać, a chrapanie to drugie, po prostu tym razem spałem na swoim miejscu i miałem obok Wołodię, Saszę i Vitię, nie potrafię powiedzieć kto głośniej chrapał, ale koncert był naprawdę rewelacyjny.
O 8:44 jesteśmy w Omsku, wyszliśmy na chwilkę przed dworzec aby uwiecznić Omsk na fotografiach, udało się skręcić Lenina fot., na ulicach głównie stare rosyjskie samochody. Jedziemy dalej, krajobraz za oknami monotonny: drzewa, czasami widać jakąś wioskę. Przed południem kapitan ogłasza naradę, zostają ustalone załogi pontonów :

ponton I

Sebastian Łukasz
Chudy Marta
Tomek kapitan Wołodia

ponton II

Vitia ja
Szymon Iwona
Emo kapitan Sasza

Kolejny punkt dnia szkolenie z rozpoznawania znaków : ciałka do brzegu, brak drogi, uwaga niebezpieczeństwo, w prawo, w lewo. Około godziny 13 Barabińsk, na stacji robimy zakupy, kupujemy ciepłe ziemniaki, pierożki, rybę, jemy w końcu po trzech dniach coś ciepłego na obiad, smakowało wybornie, szczególnie suszona ryba.
Po obiedzie sjesta, idę na balkonik obok restauracyjnego fotografować krajobraz, całe szczęście przychodzi Sebastian, ponieważ po chwili podchodzi do nas dwóch podejrzanych, lekko zawianych typków, wypytują co robimy, dlaczego fotografujemy, czy mamy dolary, zapraszają do restauracyjnego, że tam niby wszystko za darmo (po naszych doświadczeniach raczej nie dało się nas przekonać), gdy im powiedzieliśmy że jesteśmy z Białorusi to chyba sobie odpuścili i poszli sobie.
W wagonie stały widok : Łukasz, Chudy, Seba i Tomek grają w karty, Marta i Iwona grają w kości, Emo śpi, Szymon czyta książkę, w przedziale obok Wołodia, Sasza i Vitia coś tam jedzą, a ja właśnie piszę te słowa.
Nowosybirsk, jesteśmy spóźnieni około 2 godzin, wjeżdżamy do miasta już po zmroku, w związku z czym nie skręciłem żadnego zdjęcia. Na dworcu postanawiamy z Łukaszem sprzedać butelki od piwa (mamy ich z kilkadziesiąt a przy zakupie zawsze doliczana była kaucja - tak nam się w każdym razie wydawało). Gdy postawiliśmy worek z butelkami na ladzie w sklepiku, to pani się prawie obraziła i powiedziała że żadnych butelek od nas nie przyjmie, było bardzo mało czasu do odjazdu pociągu to sobie odpuściliśmy. Kupiliśmy 6 piw, ale że się trochę zamiotaliśmy to pani nam dała tylko 5 butelek, gdy się zorientowaliśmy i zwróciliśmy uwagę sprzedawczyni to generalnie nas olała, a że prowodnica już wołała nas do pociągu to też sobie odpuściliśmy, i tak nie sprzedaliśmy butelek (zostawiliśmy je na stacji), a piwo nam wyszło po 22 ruble. Jeszcze jedna obserwacja, gdy Łukasz płacił za te 6 ( 5) piw to najpierw dał banknot 500 rubli, a sprzedawczyni odfuknęła że nie ma wydać i żeby spadał z takim nominałem (w całej Rosji chyba nie spotkałem miłej i uprzejmej sprzedawczyni). O 21:00 czasu moskiewskiego tj. 24:00 lokalnego wszyscy zbierają się do snu.
Nie wspominałem jeszcze o przeboju naszej kilkudniowej podróży pociągami : lizakach Zozolach "Mieszka", których Sebastian miał całe pudełko, wszystkie dzieci w naszym wagonie wiedziały gdzie się po nie zgłosić, mało tego Sebastian podrywał co ładniejsze Rosjanki na w/w lizaki.

06.08.2002 wtorek

Długo sobie nie pospaliśmy, prowodnica obudziła nas o około 1:00, mimo że wysiadka dopiero o 3:00. Zdajemy pościel i tu znów przekręt : do pościeli dostawaliśmy taką szmatkę (niby ręcznik) i przy zdawaniu na jednej z tych szmatek nie było takiej ich pieczątki, no i prodownica stwierdziła że to nie jest ta właściwa szmatka i trzeba było zapłacić 30 rubli za zgubienie w/w artykułu.
Wysiadamy w Nowokuzniecku fot.i tu już mamy +4 godziny różnicy do czasu moskiewskiego ( a +6 do polskiego). Na dworcu czekamy 13 godzin na przesiadkę, część osób zostaje w poczekalni , część idzie na miasto, rozkładamy się na karimatach.
Godzina 8:10 czasu lokalnego, Emo i Chudy leżą na karimatach, dookoła plecaki, generalnie rozgardiasz, przychodzą dwie milicjantki, patrzą na to wszystko, czekamy co powiedzą, w końcu mówią żeby zabrać sumki z okna ( czyli jeden malutki plecak i kapelusz) co wzbudza w nas wesołość.
Poczekalnia wygląda schludnie i czysto, marmury i złocone żyrandole. Trochę śpimy, około południa idziemy zwiedzać miasto fot. fot., chcemy kupić widokówki do wysłania, jednak okazuje się że nie ma tu czegoś takiego jak widokówki, są tylko jakieś takie szare kartki do pisania ( jak się okazało nigdzie w Rosji nie można kupić widokówek, jedyne miejsce gdzie nam się to udało to okolice Placu Czerwonego w Moskwie). Po bezowocnych poszukiwaniach (zwiedzaliśmy przy okazji plac metalurgów) poszliśmy na obiad. Jedliśmy w stołówce nr 2, zamówiłem jakieś danie wieprzowe, pure i surówkę - było naprawdę dobre (trzeba pamiętać że był to dopiero pierwszy posiłek w tym dniu).
Następnie sporo czasu zajmuje poskładanie połączeń dla 3 osób wracających samolotem( Łukasz, Tomek i ja), najpierw sprawdzamy połączenie lotnicze do Moskwy. Z Nowokuzniecka nie ma pasującego połączenia, sprawdzamy z Krasnojarska, ustalamy że pasujący samolot będziemy mieć 23.08 o 12:50 (czas lokalny), udaje nam się następnie złożyć połączenia kolejowe:

Abaza - Askiz 21.08 g.18:45 - 21.08 g.21:40
Askiz - Abakan 22.08 g.1:22 - 22.08 g.3:50
Abakan - Krasnojarsk 22.08 g.9:55 - 23.08 g.3:03
Ze zdziwieniem okazuje się, że w Rosji informacja kolejowa kosztuje 20 rubli (sprawdzenie lokalnej linii).
Jak już udało się złożyć drogę powrotną, pojawił się problem z hotelem w Moskwie, Wołodia dzwonił do Hotelu Turist w Moskwie (tam zamierzaliśmy spać) i powiedziano mu w informacji że pokoje są, ale najtańszy kosztuje 1200 rubli ( co nijak się miało do informacji z Internetu - 400 rubli za 2 osoby). Wołodia jeszcze próbuje dzwonić do znajomych w Moskwie, ale nie może się dodzwonić, więc załatwianie noclegu w Moskwie zostawiamy sobie na później. Idę z Wołodią kupować bilet na pociąg z Moskwy do Grodna na 25.08.2002, czekamy w kolejce jakieś 40 minut. Pani w okienku, jak zawsze nie za bardzo szczęśliwa. Każdy bilet w Rosji sprzedaje się imienny, Rosjanin gdziekolwiek jadący pociągiem musi się wylegitymować paszportem (dowodem).
Kolejny punkt programu to bania, jednak okazuje się że dzisiaj jest zamknięta, osoby które już były wcześniej powiedziały że można wziąć prysznic za 25 rubli. No to idziemy, budynek bani to taki niski barak. Pod prysznicem ciepła woda, co za radość !, od tygodnia nie widzieliśmy prysznica, a tu jeszcze ciepła woda
O godzinie 20:52 (16:52 lokalnego) opuszczamy Nowokuznieck, nie udało się wysłać kartek (nie było), nie udało się wymienić waluty (zamknięty kantor), a na kolację jedna drożdżówka - no to szaleństw nie ma. Jest nadal gorąco, już o prysznicu wszyscy zapomnieli. Jedziemy do Askizu ( 8 godzin), zajmujemy górne miejsca leżące. Nie bardzo mi się poszczęściło, trafiliśmy z Wołodią i Chudym do przedziału do którego dosiadło się 4 wędkarzy, od razu wyciągnęli karty, piwo, no i spaniu nie bardzo mowy (nie to że ja piłem ale oni bardzo głośno rozmawiali), jak pod koniec naszej podróży wysiedli to może z godzinkę się przespałem.


poprzednia następna

Strona główna