Dziennik wyprawy Sajany 2002
24.08.2002 sobota
Wstajemy o 8:00, ja wieczorem wyjeżdżam więc pakuję swoje rzeczy ( tak naprawdę to nie miałem
tego za wiele, śpiwór, koszulka i kosmetyczka) i zabieram ze sobą. Pierwszym punktem programu
jest Lenin.
Dojeżdżamy na dworzec Płoszczad Rewolucji. Okazuje się, że Plac Czerwony zamknięty,
stajemy sobie gdzieś przy barierce, potem dowiadujemy się że do mauzoleum wejście jest w innym
miejscu. Idziemy a tam już stoi spora kolejka. W kolejce ktoś zwraca nam uwagę, że do mauzoleum
nie można wnosić aparatów, ani żadnych toreb czy plecaków. Ustalamy że ktoś z nas zostanie ze
sprzętem, a wejdzie później sam. Gramy w marynarza, wypada że zostaje Tomek. Po jakiś 20
minutach stania w kolejce, wchodzimy na plac (przedtem sprawdzani jesteśmy oczywiście
wykrywaczem metalu), idziemy do mauzoleum. Co 5 metrów stoi milicjant, zwraca uwagę turystom
aby zdjąć czapkę, wyjąć ręce z kieszeni, nie rozmawiać. Wejście to kilkunastocentymetrowe
drzwi z metalu, głębiej następne podobne drzwi. Wchodzi się jak do jakiejś piramidy kilka
zakrętów, schodami na dół i po chwili pojawia się w szklanej trumnie Lenin, obchodzimy go
dokoła, oświetlony jasnym światłem, wygląda jak figura woskowa. Wychodzimy z mauzoleum, trasa
prowadzi obok grobów różnych znanych Rosjan : Breżniew, Stalin, Dzierżyński, Czernienko, z
takich bardziej neutralnych Gagarin.
Spacerujemy wokół Kremla, następnie pojechaliśmy na ulicę Arbat. Najbardziej popularna uliczka
dla turystów czyli : knajpki, goście malujący portrety, stragany z matrioszkami, czapkami
wojskowymi, sztandarami, strojami kosmonautów i takimi tam rzeczami.
Kolejne nasze kroki skierowaliśmy do żelaznego punktu każdej wycieczki po Moskwie, czyli
do McDonaldsa, uspokajam od razu czytających to, poszliśmy tylko do łazienki ( drugi i
ostatni raz w Rosji myłem się w ciepłej wodzie).
Następnie udajemy sie na Patriaszyje Prudy
(tu zaczynał się Mistrz i Małgorzata), zjedliśmy tam na ławce kartoszki (duży upieczony
ziemniak, wrzucone następnie masło i żółty ser, wszystko rozmieszane, i do tego surówka
- pyszności). Po męczącym dniu wracamy na dworzec Białoruski, jeszcze ostatnie wspólne
piwo, kupuję prowiant na podróż powrotną i o 18:00 wsiadam do pociągu. Na noc wypijam piwo
w 1 litrowej plastikowej butelce i kładę się spać na górnej półce.
25.08.2002 niedziela
Spokojnie bez żadnych problemów dojeżdżam do Grodna. W Grodnie żar leje się z nieba, ulice
puste (niedziela 10:00), idę na mszę "dziękczynną" do polskiego kościoła. Następnie spacer
po Centrum.
O 13:00 wracam na dworzec, wydaję wszystkie białoruskie i rosyjskie ruble. Odprawa paszportowa
i celna bez problemów, następnie wszyscy uderzają do sklepów wolnocłowych to i ja kupuje
flaszkę wódki. W pociągu ludzie upychają gdzie się da wódkę i papierosy ( obserwuję np.
jak kilka osób wchodzi do ubikacji z pakunkami, a wychodzą bez) w moim wagonie bez krępacji
facet rozkręcił kawałek wagonu i upchnął tam jakieś zawiniątka.
Podróż do Kuźnicy, a potem do Warszawy mija szybko na pogawędce z Julitą (Białorusinka
studiującą w Warszawie), dowiaduję się jeszcze sporo rzeczy o życiu na Białorusi i w Rosji.
Przesiadka na dworcu Warszawa Wschodnia i o 22:05 jestem w Toruniu.
I to już koniec.