Krym 2003 |
|
galeria I  galeria II   cmentarze: Łyczakowski  chanów  karaimski   strona startowa
motto wyjazdu:
poznajemy Krym w sześć dni.
Wstęp
A było to tak, że gdy wróciłem ze spływu kajakowego Niemenem czekał na mnie mail od Maćka, że wybiera się na Krym i czy chcę się przyłączyć. A ponieważ na Krym zawsze chciałem pojechać od razu zacząłem załatwiać urlop, nie było to łatwe, były i momenty zwątpienia ale w końcu jakoś się udało. I tak zaczyna się kolejna pełna przygód podróż :-)
01.08.2003 piątek
Spotykamy się na dworcu w składzie : Gosia, Maciek, Iwona, Rafał no i ja na dokładkę. Dodatkowo Rafał spotyka znajomych którzy też wybierają się na Krym - dwóch Krzyśków. I tak o 18:36 teraz już grupą siedmioosobową wyruszamy z Torunia. Udaje nam się znaleźć miejsca siedzące, pijemy piwo za powodzenie wyprawy.
02.08.2003 sobota
Przesiadka w Warszawie Zachodniej, następnie Rzeszów, pociąg miał 15 minut spóźnienia więc zastanawialiśmy się czy zdążymy na przesiadkę, pociąg jednak na nas czekał, więc o 6:04 dotarliśmy do Przemyśla. Jeszcze w pociągu dowiedzieliśmy się, że do Medyki najlepiej dojechać busem za 2 złote. Tak też zrobiliśmy przed dworcem zapakowaliśmy się do Bus-a, i o 6:30 byliśmy pod samym przejściem granicznym. Nasz pośpiech wcale nie był potrzebny, ponieważ granicę otwierają dopiero o godzinie 7:00. Kilka minut po siódmej przyszedł zadowolony z siebie pogranicznik i otworzył jedną część bramy (no bo po co ma otwierać oba skrzydła - ludzie się jakoś przecisną). Następnie przy sprawdzaniu paszportów ten sam kowboj zachowywał się z typowym chamskim zacięciem (głupie odzywki). Po kontroli idziemy około 500 metrów po neutralnej ziemi, kontrola ukraińska, ta poszła sprawniej, choć nie wiadomo po co zabrano nam paszporty, aby za chwilę oddać całej grupie. Wychodząc przemykamy szybko obok budki z "obowiązkowym" ubezpieczeniem zdrowotnym (dla niewtajemniczonych napiszę że do 2001 roku jadąc na Ukrainę trzeba było wykupić obowiązkowe ubezpieczenie (mimo posiadanego międzynarodowego), przepis został uchylony ale na granicy często turyści zmuszani są do jego zakupu), pani w budce coś tam za nami krzyczała ale szybko się zmyliśmy. Na Ukrainie przestawiamy zegarki +1 godzinę. Znaleźliśmy marszrutkę 297, do Lwowa bilet kosztuje 6 hrywien, chcieliśmy wymienić kasę, ale kierowca powiedział że przyjmuje każdą walutę, i tak zapłaciliśmy za przejazd po jednym dolarze i jednej złotówce. Bus może mniej komfortowy ale za to kierowca puszczał nam discoukraina (nie wiem czy jest taki nurt ale brzmiało właśnie tak). Jechaliśmy półtorej godziny. W marszrutce jechało jeszcze kilka osób z Polski udających się na Krym i okazało się że jest pociąg o 10:41 do Symferopola, na który, być może, uda nam się zdążyć. Po dojechaniu na dworzec pobiegliśmy szybko do kas, ale tam (zgodnie zresztą z prognozami) wszędzie mówią że biletów nie ma i nie będzie, a co gorsza nie ma już biletów w tamtym kierunku na najbliższe dwa tygodnie. Nie mamy biletów, więc próbujemy załatwić to w inny szeroko opisywany sposób : uderzyliśmy do prowodników, a potem do kierownika pociągu, ale i tym razem nie udało się nic załatwić, chyba pociąg był faktycznie załadowany bo kierownik nie wpuścił nikogo bez biletu. Gdy pociąg odjechał to my dalej do kas, okazało się w międzyczasie, że wcale nie ma pociągu o 0:30, a są tylko dwa pociągi o 9:55 i właśnie o 10:41. No to pięknie, ten o 0:30 był wszędzie podawany, i nie wiadomo kiedy został zlikwidowany (w każdym razie niedawno). Rafał przystąpił do zmiękczania kasjerek, jedna dała nam cień nadziei, mówiła żeby przyjść o 17:00, Rafał uderzył jeszcze do milicjanta, ale ten nie chciał się skorumpować, a nawet twierdził że on to jest do tego żeby właśnie nikt nie kupował lewych biletów!. W związku z tym, że nie ma pociągu nocnego (a w dodatku małe szanse na jakikolwiek bilet) jedziemy do pani Stefanii, u której dwa lata wcześniej nocował Maciek. Jedziemy z dworca szóstką do Centrum. Bilet 0,5 hrywny sprzedawany jak wszędzie w tramwaju. Pani Stefania przyjęła nas bardzo serdecznie, mamy pokoik (później dostaliśmy też drugi). Ze spraw zagadkowych to to, że w Centrum Lwowa w godzinach 9:00 - 18:00 nie ma wody, więc wszyscy sobie napuszczają wodę do wanny na cały dzień. Mówimy o problemach z biletami, pani Stefania postanawia nam pomóc, wraz z Iwoną i Rafałem idą do kas w Centrum. Biletów od razu nie dostali ale kasjerka wzięła pieniądze i nazwiska więc wydaje się, że jest duża szansa. Idziemy na wycieczkę po Lwowie, Maciek jest naszym przewodnikiem, w zaułku ormiańskim dopadła nas ulewa, więc jakieś 20 minut przeczekaliśmy aż się przejaśniło. Wchodzimy do Katedry Ormiańskiej, ja wyszedłem na dziedziniec, jak wróciłem zobaczyłem że grupy już nie ma, pomyślałem że za długo byłem na dziedzińcu i już wszyscy sobie poszli. Pochodziłem po okolicy, w końcu ich nie znalazłem, więc wróciłem do pani Stefanii powiedzieć że się zgubiłem i że jadę na Cmentarz Łyczakowski. Pojechałem tramwajem 7, przy wejściu na Cmentarz musiałem kupić bilet (bardzo ciekawe zresztą). Ogromny cmentarz, chodziłem po nim z godzinę, porobiłem sporo zdjęć, obok był cmentarz Orląt Lwowskich. Cmentarz robi duże wrażenie, niestety jest trochę zaniedbany, a przykrym akcentem jest to, że, głównie na większych alejkach, przed polskimi pomnikami postawione są nowsze, ukraińskie nagrobki.
Wróciłem do Centrum, kupiłem sobie kawał arbuza którego zjadłem chodząc ulicami. Wróciłem do kwatery, wszyscy akurat leżakowali. Okazało się, że oni usiedli sobie w Katedrze, ja ich nie widziałem, a jak wyszli to już mnie nie było. Następnie Rafał z Iwoną poszli z panią Stefanią zobaczyć jak wygląda sprawa biletów. Wrócili z biletami, mamy bilety z przesiadką w Dniepropietrowsku, z tego też powodu będziemy prawie o jeden dzień krócej od zakładanego pobytu na Krymie. Rozliczamy się z panią Stefanią i idziemy na miasto. Zatrzymujemy się na dłużej przy kiosku z alkoholem, pijemy drinki (w butelkach 0.33 Rum Cola, Brandy Cola a dziewczyny Longiery (pomarańczowe, cytrynowe...)). Posiedzieliśmy do wieczora przed operą sącząc drinki, następnie spacerujemy po starówce, mam zamiar fotografować Lwów nocą, ale żadne zabytki we Lwowie nie są oświetlone, nawet uliczne lampy się nie świecą. Około północy wracamy do kwatery, rozdzielamy kto gdzie śpi, Maciek i Gosia idą do mieszkania obok, ja śpię na łóżku z dwoma Krzyśkami.
Bal u weteranów : Tam na balu wetyranów, Każdy zna tych panów, bo tam co niedzieli, jest zabawy wieli, A kumityt wstempu bierzy, sztyrdziści halerzy, każdy przyzna szczerzy, ży wart, ży wart, A muzyczka inu, anu, a muzyczka rżnie, bo przy ty muzyczcy, gości bawiu sie wesołu, Wszystku jednu, czy to menska, czy to damska jest, byle tylko rżneła, fest, fest O północy si zjawili, jakis dwa cywili, mordy podrapany, włosy jak badyli, Nic nikomu nie mówili, tylko w mordy bili, tak bal zakuńczyli, ta już, ta już. A muzyczka inu,inu.... |
03.08.2003 niedziela
Po prostu wakacje, wylegujemy się do 8:30, kto chce to kąpiel (bo do 9:00 tylko woda). O 11:00 idziemy na mszę do polskiego kościoła. Po mszy idziemy zwiedzać Lwów, wchodzimy na Kopiec Unii Lubelskiej, wspaniały widok na Starówkę Lwowa. Wracamy na kwaterę, obiad - zupka chińska, pożegnaliśmy się z panią Stefanią, tramwajem 9 pojechaliśmy na dworzec (pani kazała nam kupić bilet na bagaż, ponieważ na ostatnim przystanku stoją czasami kontrolerzy i kasują kary za brak biletu). Pociąg był podstawiony szybciej, więc spokojnie rozłożyliśmy się w "przedziałach" (wagony plackartnyje więc otwarte). Mamy miejsca środkowe, nie będzie problemu z wyciągnięciem nóg. Pociąg rusza, zaczynamy grać w Mafię, racząc się przy okazji Rum Colą. Zabawa była niezła, co najwyżej postronni obserwatorzy patrzyli na nas z niepokojem. Po jakimś czasie tak się poznaliśmy, że bardzo łatwo było domyślić się kto mówi prawdę, a kto nie. Zagadnęliśmy więc dziewczyny (Iza, Ania, Asia) które widzieliśmy we Lwowie, a które także jechały w naszym wagonie, czy nie chciałyby się przyłączyć. Zagraliśmy na trochę trudniejszych zasadach, było wesoło ale i głośno, więc za którymś razem prowodnik powiedział, że mamy już kończyć i wyłączył światło (22:00). Pogadaliśmy jeszcze trochę i około trzeciej poszliśmy spać.
04.08.2003 poniedziałek
Rano wstałem około 10:00, akurat była 20 minutowa stacja, sprzedawcy nosili różne smakołyki : ryby suszone, owoce, ziemniaki i co najśmieszniejsze - torty!. Pracujemy nad trasą po Krymie, w związku ze skróceniem pobytu o jeden dzień wykreślamy z planów Sudak. O godzinie 13:04 pociąg zgodnie z rozkładem przyjechał do Dniepropietrowska. Monumentalny, świeżo odnowiony dworzec robi wrażenie: kolumny, złocenia, marmury, żyrandole. Zostawiamy plecaki w przechowalni ( dzień 2 hrywny). Wychodzimy z dworca, zastanawiamy się dokąd pójść, nikt nie ma pojęcia co tu można ciekawego zobaczyć, ale gdy zauważyliśmy metro od razu wiedzieliśmy, że trzeba się przejechać, w metrze po analizie mapy metra postanowiliśmy zobaczyć Dniepr. Na mapie miasta narysowanych jest kilka linii metra wraz z przystankami, a jak się później okazało, to jest tylko jedna nitka z paroma stacjami, a cała pozostała sieć jest dopiero w planach. Dojeżdżamy do końcowej stacji, akurat wychodzi się na rynek, kupujemy coś do jedzenia. Dniepru szukaliśmy długo, miała być promenada, a doszliśmy do jakiś krzaków i ten Dniepr też jakiś taki mały. W końcu po zaawansowanych poszukiwaniach odnajdujemy prawdziwey Dniepr - poprzednio to był jakiś dopływ, doszliśmy i do promenady, i do pomnika upamiętniającego przeprawę wojsk rosyjskich podczas II Wojny Światowej. Metrem wracamy w okolice dworca. Pojechaliśmy tramwajem numer 1 do centrum, a centrum to pomnik Lenina, fontanna i oczywiście rynek z czeburiekami. Usiedliśmy sobie pod pomnikiem Lenina aby wypić Polokoktę (nasza nazwa RumColi). Wróciliśmy na dworzec, kupiliśmy wódkę Ukraińską. Załadowaliśmy się do pociągu, zaczęliśmy imprezkę, na jednym z przystanków spotkaliśmy naszego prowodnika, więc się z nim umówiliśmy, że go odwiedzimy. Idziemy przez cały skład ponieważ prowodnik jest w pierwszym wagonie, w końcu doszliśmy, pijemy wódkę ze szklanek, dyskutujemy na różne tematy. Tempo było szybkie, więc dość "zmęczeni" wracamy do siebie.
Dniepropietrowsk - trzecie pod względem wielkości miasto kraju, 1,1 mln mieszkańców (1996). Dobrze rozwinięty przemysł z dominującym sektorem ciężkim. Jeden z największych ośrodków przemysłowych kraju. Ważny węzeł komunikacji kolejowej i lotniczej. Port na Dnieprze. - to z wiem.onet.pl |
napisz jeśli masz jakieś pytania |