|
|
Chorwacja czerwiec 2000 15.06 2000 czwartekNajpierw pociąg do Inowrocławia, przesiadka do Poznania, w Poznaniu odwiedzam znajomych w PBK, następnie powrót na dworzec, odbieram plecak i na miejsce zbiórki. Podjeżdża, Neoplan, jedziemy do Wrocławia po resztę towarzystwa (autobus jechał z Warszawy), 17.00 - Leszno, 18.15 - Wrocław, 21.15 - przystanek przed granicą w Kudowie, 22.00 - na przejściu Kudowa - Nachod, polski celnik sprawdza wszystkie paszporty, kilka zabiera do szczegółowego zbadania. 16.06 2000 piątek1.35 Granica Czesko - Austriacka (Klinehaugsdorf), 2.00 - przystanek w strefie wolnocłowej, 6.30 granica Austriacko - Słoweńska (Sentilj) , 9.10 - Lubljana, 10.30 - granica Słoweńsko - Chorwacka (Jeślane), jedziemy przez Chorwację, super widoczki, przejeżdżamy przez tunel Ućka (6 km) i około 13.00 jesteśmy na Campingu Stupice obok Premantury, (10 km od Puli). Camping w lasku, wśród drzew, to bardzo dobrze ponieważ jest bardzo upalnie. Namioty (Campus) czekają już rozbite, trzy sypialnie, jestem w namiocie z trzema łebkami : Sławkiem, Mariuszem i Tomkiem (Młody, Marian, Sztefan). Na polu są lodówki, czajnik, kuchenka, krzesła, stoliki, światło w namiotach, ponieważ jesteśmy pierwszym turnusem wszystko ładne, nowe, organizacja wydaje się dobra, choć nie ma jak na razie podstawowej rzeczy czyli desek. Po południu poszliśmy do Prementury na obiad, bardzo duża porcja kosztowała 50 kun (25 zł), wieczorem poszliśmy po wino luzem (1,5 l kosztowało 7,5 zł) , wino było świeżutkie pracowało jeszcze w żołądkach. Po spożyciu w/w wina poszliśmy do miasta ( Premantury). Miasteczko małe, jedna główna ulica, 7 knajp, i tak skończyliśmy dzień chodząc od jednej knajpki do drugiej, w każdej coś tam jeszcze kupując. 17.06.2000 sobotaZ rana składamy zeznania kto co jak i o której wrócił do namiotu. Od dzisiaj powinniśmy już pływać ale niestety desek nadal nie ma, całe szczęście wziąłem sprzęt do nurkowania (ABC). Tak więc kilka godzin spędziłem pod wodą. Woda przezroczysta, widoczność parę metrów, robię zdjęcia, przyglądam się jeżowcom (jest ich mnóstwo), wyławiam muszle, niektóre z nich po wyłowieniu dostały nóg i zaczęły uciekać - mimo że wyglądały na puste. 18.06.2000 niedzielaW końcu dojechał sprzęt, zaczynamy od złożenia pędnika, wziąłem sobie żagiel 5,5 m, deskę największą jaka była 330 HiFly, z mieczem oczywiście. Najpierw poszliśmy na wodę z samą deską, nie szło mi najlepiej (i jeszcze przez co najmniej trzy dni) co się wspiąłem na deskę to spadałem do wody. Następny etap to zamontowanie pędnika i trenowanie wyciągania żagla z wody do pozycji startowej. Powiem jedno: było ciężko, co wyciągnąłem z wody żagiel to się wykładałem jak nie w przód to do tyłu. Pierwszego dnia to jedynie pościerałem sobie kolana i nabiłem mnóstwo siniaków, jeśli chodzi o pływanie to nie upłynąłem chyba ani jednego metra. Wiatr był od lądu więc co jakiś czas instruktor musiał nas ściągać kajakiem do brzegu. 19.06.2000 poniedziałekDrugi dzień pływania, postępów w nauce nie widać, ciągle pływam w wodzie, a nie na wodzie. 20.06.2000 wtorekTrzeci dzień pływania, po południu coś mi zaczęło wychodzić, nawet dopłynąłem pod wiatr do brzegu, 21.06.2000 środaOd 10:00 na wodzie, już mi całkiem dobrze mi idzie, wywalam się tylko przy zwrotach. Po południu wiatr całkowicie ucichł, dobrze że nie popłynąłem gdzieś dalej bo ciężko byłoby wrócić. 22.06.2000 czwartekW Polsce Boże Ciało, tu też mają jakieś święto, ale państwowe. Rano obudziłem się trochę przeziębiony (pewno dlatego że poprzedniego dnia, aby się nie spalić na słońcu, pływałem w długiej koszuli i spodenkach - oczywiście ciągle mokry). Do południa leżę w namiocie i śpiworze (na zewnątrz z 30 stopni ciepła), w południe poszedłem do Premantury, zrobiłem kilka zdjęć, wysłałem kartki. Po południu już nie wytrzymałem i zacząłem pływać, ćwiczyłem zwroty przez rufkę, przez sztag już potrafię. 23.06.2000 piątekSzósty dzień pływania - na desce od rana, ładnie wiało, podszkoliłem zwrot przez sztag, nauczyłem się przez rufę, pływałem 5 godzin non-stop, o 15 zszedłem zmęczony, ale można uznać że już umiem pływać, robić zwroty. Miał to być ostatni dzień pływania. 24.06.2000 sobotaMieliśmy mieć wycieczkę statkiem po okolicznych wyspach, ale nie wypaliła (facet zmienił cenę przed wyjazdem, ludzie się nie zgodzili). Zrobiliśmy sobie sami wycieczkę do Puli. Pojechaliśmy o 10.00, pochodziliśmy po mieście, byliśmy w Koloseum, trochę zdjęć - całkiem ładne miasteczko. Po powrocie popływałem sobie jeszcze z dwie godziny, zrobiliśmy zawody dookoła wyspy (nawet wygrałem). 25.06.2000 niedzielaPogoda nieciekawa, o 12.00 miały być regaty, no ale tak wiało że przy naszych umiejętnościach nie było szans postawienia żagla. W związku z tym było w końcu trochę czasu na poznanie okolicy, zrobiłem sobie wycieczkę wybrzeżem. Wieczorkiem zielona noc - powtórzyliśmy imprezę z pierwszego dnia - z podobnym skutkiem. Jeszcze tylko dopisze ze obudziłem się rano wysmarowany pastą do zębów. 26.06.2000 poniedziałekDzień wyjazdu - do południa pakowanie, zdawanie namiotów. Po spakowaniu poszedłem jeszcze na deskę - facet nauczył mnie startu z brzegu - nawet mi całkiem wychodziło. Już na sam koniec wziąłem sobie deskę Fanatica (bez miecza) i poczułem się jak w pierwszy dzień, problemy ze staniem, a nawet z wejściem na deskę, jak już stałem to deska się topiła. Jednak po godzinie pływania szło mi całkiem nieźle, tzn. mogłem płynąć, na naukę zwrotów nie było już czasu. Wyjechaliśmy o 21.30. 27.06.2000 wtorekW podróży - granice przekraczamy w nocy, przepuszczają nas bez zatrzymywania, nawet nie wiem gdzie i o której przekraczaliśmy poszczególne granice. Tym razem trafiliśmy na niezbyt miłych kierowców, nie chcieli się zatrzymywać, ani na stacjach ani przy sklepach wolnocłowych, a ponadto jechali przez Czechy jakimiś podrzędnymi drogami. Dojechaliśmy do Poznania na 19.30, około północy byłem w domu. |
|